Gotowanie... jak to się zaczęło?

Nie mam się za jakiegoś wybitnego kucharza, mistrza kuchni czy coś w tym rodzaju ale gotowanie z pewnością jest jedną z moich pasji i hobby.
Niestety nigdy nie posiadałam takiej kuchni ze swoich marzeń, która pomieściłaby wszystkie gadżety, do dziś nie posiadam ich za wiele, gdyż wynajmujemy dom a szafki są tu ograniczone, lecz najbardziej ubolewam nad brakiem prawdziwego piekarnika, bo obecnie jest on połączeniem piekarnika z mikrofalówką, jednym słowem jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego i w tym przypadku to prawda. Jedynie z pieczeniem ryby i mięs nie ma problemu a ciasta wychodzą tylko te najprostsze.
Jak się rozwinęła moja pasja? Niewątpliwie za jej rozwój mogę podziękować babci, której zawsze mogłam towarzyszyć w kuchni i uczestniczyć w powstawaniu makaronu, pączków, ciast, chrustów, sałatek, konfitur, kiszonek i wielu innych. To u mojej babci powstawały moje pierwsze ciasta, zupy, sałatki czy jakieś „miszmasze” z resztek z lodówki.
Moja mama była po szkole gastronomicznej i miała dar do robienia tortów ( na tamte czasy to były dzieła sztuki), jej pierogi, pyzy, knedle myślę, że każdy kto miał okazje spróbować to pamięta do dziś. Niestety wraz z chorobą mojej mamy cała pasja do gotowania z czasem zanikła.
W przeciwieństwie do babci, mama niechętnie dopuszczała mnie do kuchni. Strzegła tego swojego królestwa jak tylko mogła. No cóż, taka po prostu była...
Na zdjęciu moja babcia i mama w dniu mojego ślubu kościelnego. Wtedy widziałam babcię po raz ostatni, gdyż zmarła kilka tygodni po tej uroczystości. Ciekawostka jest taka, że obie miały na imię Irena. Mój tata wyszedł za kobietę o imieniu swojej matki, natomiast moja mama została żoną mężczyzny o imieniu Jan podobnie jak jej tata.


Tak, że w kuchni u mojej babci osiągałam swoje pierwsze sukcesy, znajomi i rodzina tam kosztowali moich smakołyków podczas, gdy w moim rodzinnym mieście uchodziłam za niedojdę kulinarną tylko dlatego, że mama mnie skutecznie ze swej kuchni przepędzała.
Nigdy nie zapomnę jak będąc u mojej przyjaciółki próbowałam przepiłować jajko, bo bałam się ciachnąć konkretnie nożem, byłam nauczona rozbijać jajka o miskę a tu nagle dostałam nóż i mnie sparaliżowało. Do dziś moja przyjaciółka ma ze mnie ubaw i często to wspominamy.
Na tym zdjęciu z przyjaciółką w kuchni jej rodziców. To właśnie u niej piłowałam jajko.

Skrzydła jednak rozwijać zaczęłam jak poznałam mojego męża. Przebywając u niego gotowaliśmy wspólnie albo ja sama, lecz kiedy po ślubie zamieszkaliśmy razem z naszą córeczką mogłam szaleć w kuchni. Miałam piekarnik więc piekłam ciasta, mięsa, pizze. Imprezy u mnie zawsze były pełne pysznego jedzenia i często goście zabierali coś na wynos. To było zawsze dla mnie ukoronowanie po czasie jaki spędzałam w kuchni. To wspaniałe być chwalonym za pyszne jedzenie i obserwowanie jak bliscy zajadają to co się przygotowało ze smakiem.

Komentarze

Popularne posty