Kotlety mielone z fileta kurczaka
Każdy z nas zna kotlety mielone. W moim dzieciństwie jadło się je głównie z wieprzowiny. Mając babcię na wsi, która miała własne gospodarstwo, znałam smak mielonego z pierwszej ręki.
Pamiętam, że mielone mojej babci były o wiele smaczniejsze niż mojej mamy, bo moja mama z przyprawami nie była „ za pan brat” nawet raz dostałam w twarz z otwartej, bo nie chciałam zjeść mielonego, po naciskach ze strony mamy dlaczego nie jem ( a swojego czasu byłam szczerym dzieckiem do bólu) odpowiedziałam, że nie jem bo zalatują szmatą od podłogi, pewnie uznałam to określenie za najbardziej trafne na tamte czasy 🤦🏼♀️ Potem zastanawiałam się czemu oberwałam za szczerość. Z pewnością nie byłam delikatnym krytykiem kulinarnym i nie wiedziałam wtedy, że kobietom się nie mówi wprost, że coś jest niesmaczne a na pewno już, że czymś zalatuje! W każdym bądź razie mielone mojej babci w porównaniu były obłędne. Kiedy u mojej babci moja mama brała się za mielone to w międzyczasie wysyłałyśmy ( ja i babcia) ją do piwnicy po kiszoną kapustę lub sok z jakichś owoców a tymczasem przyprawiałysmy odpowiednio mięso, Kucharkiem i pieprzem. Babcia do mielonych dodawała zawsze duszoną cebulkę co też miało wpływ na jakość smaku i po obsmażeniu dusiła je jeszcze na małym ogniu pod przykryciem. Co też przygarnęłam robiąc swoje mielone.
Ostatnio częściej robię z wołowiny i drobiu niż z wieprzowiny. Ogólnie mielone zazwyczaj przyprawiam w jeden sposób:
•cebulkę podduszam na masełku i dodaję do mięsa
•dorzucam kilka ząbków czosnku
•jajko
•szczyptę lubczyku, czosnku niedźwiedziego, pietruszki zielonej
•bułkę maczaną w cieplej wodzie dodaję do wołowiny i indyka, kurczaka wystarcza obtoczyć w bułce tartej
•pieprz, sól, szczypta ostrej papryki
Następnie formuje kotleciki, obtaczam w bułce tartej i układam na odpowiednio rozgrzanym tłuszczu, obsmażam z dwóch stron na średnim ogniu a następnie duszę pod przykryciem na wolnym ogniu jeszcze parę minut. W moim domu zazwyczaj schodzą w ten sam dzień.
Pamiętam, że mielone mojej babci były o wiele smaczniejsze niż mojej mamy, bo moja mama z przyprawami nie była „ za pan brat” nawet raz dostałam w twarz z otwartej, bo nie chciałam zjeść mielonego, po naciskach ze strony mamy dlaczego nie jem ( a swojego czasu byłam szczerym dzieckiem do bólu) odpowiedziałam, że nie jem bo zalatują szmatą od podłogi, pewnie uznałam to określenie za najbardziej trafne na tamte czasy 🤦🏼♀️ Potem zastanawiałam się czemu oberwałam za szczerość. Z pewnością nie byłam delikatnym krytykiem kulinarnym i nie wiedziałam wtedy, że kobietom się nie mówi wprost, że coś jest niesmaczne a na pewno już, że czymś zalatuje! W każdym bądź razie mielone mojej babci w porównaniu były obłędne. Kiedy u mojej babci moja mama brała się za mielone to w międzyczasie wysyłałyśmy ( ja i babcia) ją do piwnicy po kiszoną kapustę lub sok z jakichś owoców a tymczasem przyprawiałysmy odpowiednio mięso, Kucharkiem i pieprzem. Babcia do mielonych dodawała zawsze duszoną cebulkę co też miało wpływ na jakość smaku i po obsmażeniu dusiła je jeszcze na małym ogniu pod przykryciem. Co też przygarnęłam robiąc swoje mielone.
Ostatnio częściej robię z wołowiny i drobiu niż z wieprzowiny. Ogólnie mielone zazwyczaj przyprawiam w jeden sposób:
•cebulkę podduszam na masełku i dodaję do mięsa
•dorzucam kilka ząbków czosnku
•jajko
•szczyptę lubczyku, czosnku niedźwiedziego, pietruszki zielonej
•bułkę maczaną w cieplej wodzie dodaję do wołowiny i indyka, kurczaka wystarcza obtoczyć w bułce tartej
•pieprz, sól, szczypta ostrej papryki
Następnie formuje kotleciki, obtaczam w bułce tartej i układam na odpowiednio rozgrzanym tłuszczu, obsmażam z dwóch stron na średnim ogniu a następnie duszę pod przykryciem na wolnym ogniu jeszcze parę minut. W moim domu zazwyczaj schodzą w ten sam dzień.
Jak widać u mnie podane ostatnimi czasy z młodymi ziemniaczkami i mieszanką sałat okruszoną Riccottą z ogórkiem małosolnym i pomidorkami koktajlowymi popapranymi na koniec dressingiem, którego nabyłam ostatnio w Lidlu.
Komentarze
Prześlij komentarz